Wyprawa dookoła Europy EXT 2011 Odc 26: Czechy i powrót do domu
Czechy nadchodzą- przejazd wypadł nam nocną porą. Tym bardziej zrobiło na nas wrażenie zatrzymanie przez policje z kałachami w środku nocy, w centrum jakieś mieścinki, którzy ewidentnie poszukiwali kogoś i wyjątkowo nie Pitera. Wtedy też powstała konspiracyjna teza o morderczych zamiarach autostopowicza, którego minęliśmy zaraz po tym.
Do najbliższej cywilizacji miał jakieś 15 km.
W każdym kierunku. Do tego jego odzienie kompletnie niedostosowane było do warunków pogodowych. Albo wracał z epickiej imprezy… albo woleliśmy nie pytać. Dla celów bezpieczeństwa i uniknięcia jego zemsty postanowiliśmy zaparkować samochód na noc nieco dalej. Bo „południe Czech zbyt piękne, żeby tam ginąć”.
Najpiękniejsze okazało się jezioro Lipno, które stanowiło kunszt zagospodarowania turystycznego. Poza szlakami rowerowymi i rolkowymi dookoła jeziora, były tam 3 aquaparki, szlak dla narciarstwa biegowego i łyżew wytyczony przez jezioro, oraz 4 wyciągi w bliskim sąsiedztwie jeziora.
O portach i żaglówkach nie wspominając.
Rankiem, kiedy jednak okazało się, że ocaleliśmy z rąk szaleńców, morderców i tajemniczych nocnych wędrowców, a Pitera obozującego przy samej drodze nie rozjechał żaden TIR – obudziły się nasze głodne żołądki. Biomarket oferował owego dnia stuprocentową zniżkę na grzyby. Przynieśliśmy ze spaceru całą michę zajączków, stojaczków, podgrzybków i tzw. „realmushroom”, czyli prawdziwków. Do tego ze 2 lub 3 ostanie jaja i wyszła najpyszniejsza na świecie grzybjecznica!
Po śniadaniu przyszła pora na realizację kolejnych potrzeb z piramidy Maslowa.
Przez cały wyjazd ekipa hartowała się w najzimniejszych wodach Europy, więc nawet zimne, wrześniowe, czeskie jezioro nie stanowiło dla nas wyzwania… no, może nie dla wszystkich. Monia odpuściła. Cziken!
Najedzeni i wykąpani wyruszyliśmy zwiedzać przepiękny Český Krumlov. Maleńkie miasteczko nad Wełtawą, powstałe wokół XIII-wiecznego zamku, wygląda jak scenografia filmowa lub skansen. Jest to jednak autentyczne, zachowane w całości, europejskie, średniowieczne miasteczko. Przez pięć wieków nie dotknęły go żadne działania wojenne, przebudowy lub większe klęski. Jest prześliczne i wszystkim polecamy udać się tam z aparatami.
Ciekawostką jest możliwość zwiedzania Krumlova z poziomu rzeki, bowiem popularny tu jest rafting na rzece, zwłaszcza wśród młodych turystów. My postawiliśmy na panoramę, dlatego też weszliśmy na najwyższy punkt zamku.
Czeski Krumlov to miejsce szczególnego dialogu między Piterem a Monią, która wyczuła dym w busie i powiedziała: „ O kurczę, coś się pali na pace”. Na to Piter: „ Spokojnie, tylko się tli”. Ostatecznie zdekonspirowaliśmy zwarcie kabla od lodówki i skończyło się na wietrzeniu busa.
Naszym ostatnim przystankiem była Praga.
Co tu dużo pisać – przywitała nas jak zawsze piękna, nieco doniosła, a jednocześnie bardzo przyjazna. Most Karola był pełen handlarzy, artystów i turystów. Nie bez zadyszki zdobyliśmy Hradczany, zrobiliśmy długi spacer po rynku i dzielnicy żydowskiej. Na koniec, wieczorem, zjedliśmy czosnkową zupę, knedliczki z gulaszem, popiliśmy czeskim piwem i zakończyliśmy tym samym nasz czeski „experience”.
Następnego dnia przejechaliśmy do Polski.
Powitaliśmy Wrocław głośnym trąbieniem, flagami, śpiewem i ogólną wesołością. Stęskniliśmy się, ach jak bardzo! Udaliśmy się prosto do domu Krzysia, gdzie czekała nas wzruszająca niespodzianka. Nasi rodzice i przyjaciele wyprawili dla nas iście królewskie przywitanie! Były uściski, oklaski, transparenty, fruwające korki od szampana, tort i pyszne jedzonko.
Chyba jednak (mimo tego, że mieli spokój bez tej szalonej czwórki) nasi bliscy ucieszyli się, że wróciliśmy 😉