Tydzień bez telefonu (internetu)
Wyłączyli mi telefon, a co za tym idzie zostałem bez internetu. Żeby być dokładniejszym powiem: woda słona mi telefon wyłączyła. Złośliwie wdarła się pod wodo-kurzo-wstrząsoodporną obudowę, gdy miałem zaszczyt, lecz nie przyjemność spotkać się niespodziewanie z morzem Norweskim. Z pełną gracją zatopiłem się w krystalicznie czystej toni zimnej i orzeźwiającej solanki. Winna była zdecydowanie grawitacja.
Znaczy się: spadłem z pomostu.
Na łeb, na szyję wśród stuku, łomotu i przekleństw w językach wielu. Ale ja nie o tym.
Ze względu na brak telefonu zostałem natychmiastowo odcięty od Facebooka, maila, Instagrama (btw. TU wyprawowe konto) i innych dobrodziejstw matki natury. W związku z tym przeglądam wszystkie media raz na jakiś czas. Czytaj: jak mi się chce iść z kompem, ładowarką, myszką i całym osprzętem ciężkiej ekspedycji wysokogórskiej tam gdzie net Norwedzy w wiaderkach przynieśli. Więc postanowiłem sobie zrobić tydzień bez internetu!
I wiecie co?
Lepiej.
Człowiek nie sprawdza każdego powiadomienia. Nie czyta każdego maila, a potem marnuje 2 godziny z życia, żeby się nad nim zastanawiać. Już jakiś czas temu postanowiłem częściowo zmienić swoje przyzwyczajenia internetowe i ograniczyłem powiadomienia od znajomych wrzucających swoje słodkie dzieciaczki, pocieszne pieseczki i śmieszne gify. Chyba to był następny krok ewolucji antyinternetowej. Wyłączyć auto synchronizację i sprawdzać internety tylko raz dziennie.
No więc siedzę przed kompem wieczorem i otwieram skrzynkę.
Play znowu coś ode mnie chce.
Sylwia mówi, że się odczepią, jak zapłacę. Patrzę spode łba najpierw na wiadomość, potem na moją dziewczynę. Jasne! Odczepią się! Oni co miesiąc sobie o mnie przypominają tylko jak kasy potrzebują! Tacy znajomi! Do kosza.
O! Dostałem maila od Endomondo. Odpisać im może? Że zainstalowałem aplikację przez pomyłkę, że nigdzie nie zamierzam biegać, że ludzie nie po to koła wymyślili, żeby teraz kupować drogie buty i gdzieś się na piechotę przemieszczać świńskim truchtem. Że marnotrawienie energii jest zbrodnią tu w Norwegi, a poza tym wydzielany pot ociepla atmosferę i zabija misie polarne. Eee… następnym razem. Do kosza!
Przelatuję wzrokiem przez moją skrzynkę ze specjalnie wyłączonym filtrem antyspamowym. Parę sugestii o powiększaniu przyrodzenia, mail od rodziny z Kenii, która oświadcza, że odziedziczyłem 2 mln dolarów Kenijskich (wymienne na ciężarówkę i dwie kozy) i są! Wreszcie coś istotnego! Dwa maile od rodziny i znajomych.
Tyle mnie ominęło przez ostatnie 5 dni.
Nie reanimuję telefonu, zobaczymy jak następny tydzień będzie wyglądał.
Ps. Wrzucam ten tekst po powrocie do Polski, gdzie wróciły stare nawyki. Jednak chyba ten klimat Norweski zmusza do odłączenia się od neta, wyciszenia, i uspokojenia. Okropnie brakuje mi tego tutaj u nas w kraju, ale możliwe, że w najbliższym czasie zrobię eksperyment pt. TYDZIEŃ BEZ INTERNETA 😉