Tajlandia

Bangkok, moje miejsce tycia

Bangkok to jedno z moich ulubionych miejsc na świecie. Może nie ma tu najstarszych i najładniejszych zabytków i zdecydowanie nie jest to miejsce przyjazne środowisku (chyba że za środowisko uznamy szczury i karaluchy), ale jest parę powodów, które sprawiają, że stolica Tajlandii jest warta odwiedzenia.

Po pierwsze:

Najlepsze jedzenie z wózka na ulicy, jakie istnieje w znanym uniwersum, a także prawdopodobnie poza nim. Jeśli lubisz pizzę, hamburgery i hot dogi (i tak wiem, że wszyscy po cichu wpierdzielacie na potęgę, jak Ewa Chodakowska nie patrzy) to tutaj o nich zapomnisz. Pad Thai (makaron z różnościami), Noodle soup’y (od bardzo łagodnych do super ostrych) i wszelkiego rodzaju Sataye (szaszłyki z każdego mięsa, jakie miało nogi) skopią Ci tyłek i sprawią, że ilość dziennych posiłków zacznie niebezpiecznie zbliżać się do dwucyfrowej liczby, a po paru tygodniach pobytu, Twoje ciało zacznie wytwarzać własną grawitację i ściągać co mniejsze obiekty i zwierzęta na orbitę.

20151001-P1010628

Po drugie:

Ceny. To wiąże się z jedzeniem. Ale nie tylko. Ciężko odmówić sobie michy zupy, gdy ta kosztuje 4zł. 4zł! Dwie puszki kociego żarcia w Polsce tyle kosztują. Albo jedna dobra. Chociaż nie jest to najlepsze porównanie jakby się nad tym zastanowić.
Po za tym wynajem pokoju dla dwóch osób z klimą to koszt ok. 40 zł. Nie jest to Sheraton. Nie jest nawet zbliżone do europejskich hostelowych warunków, ale z drugiej strony o łóżko nie trzeba się bić z nikim, a i na głowę pada tylko sporadycznie. I jedyne stworzenie z jakim dzieliliśmy ten pokój to jaszczurka. Mogło być gorzej.

Po trzecie:

Zakupy. W Bangkok u można kupić wszystko. Serio. WSZYSTKO. Na zdjęciu jedne z ciekawych oprawek, które można nabyć w Chinatown. Cena: 2zł. Okulary, buty, ciuchy, zegarki, elektronika, w większości podrobiona na wszelkie możliwe sposoby, ale można trafić też oryginały. Wszystko w cenach od śmiesznie niskiej do rozsądnej.

Trzy powody na start wystarczą. Dorzucę jeszcze uśmiechniętych Tajów, ciągły gwar i przyjemne temperatury i macie powód, żeby tu przyjechać.
Jedna rzecz: jeśli wcześniej nie byliście nigdzie w Azji to może tu być dla Was za gorąco, za duszno, za brudno i zbyt tłumnie. Teraz po Norwegii zauważyliśmy, że tu jest na ulicach faktycznie syfiaście, ale ostatnio jak przyjechałem tu po Indiach to niemal się rozpłakałem, bo tak czystego i zadbanego miasta nie widziałem od miesięcy.

Kwestia porównania.

Jeden komentarz

Leave a Reply