Mieszkanie w Tajlandii
Mieszkanie w Tajlandii – tydzień czwarty.
Nadal jaram się tym krajem jak wycieczka Niemieckich emerytów Pattayą. I to prawda, że jedzenie jest rewelacyjne, pogoda niezła, a ludzie w porządku, ale chyba najlepiej na moje zdrowie psychiczne i jakiś wewnętrzny spokój wpływa klimat.
To, co uderzało mnie za każdym razem, gdy lądowałem w tej części świata to uśmiech i spokój, z jakim ludzie podchodzą tu do wielu rzeczy. Jasne, może to wpieniać, gdy masz do załatwienia super ważną sprawę niecierpiącą żadnej zwłoki.
Tyle tylko, że takich spraw jest niewiele.
A w Polsce jakoś się przyjęło, że nawet zakupy należy robić w biegu i tak jak by to było najważniejsze zadanie na dziś. Dlatego każdy, kto stoi Ci na drodze dostanie, w najlepszym wypadku, pełne złości westchnienie. Nie ważne, czy to powolna ekspedientka, czy klientka przy kasie niemogąca wyciągnąć drobnych z torebki. Stoją Ci na drodze do targetu, więc trzeba im okazać, jakim są ciężarem.
Świetnie przekłada się to też na to, co dzieje się na drogach. Spóźnij się o 0,0001 sekundy na zielonym, a BMW za Tobą nie dość, że zademonstruje jak się używa klaksonu, to uprzejmy Pan za kierownicą uświadomi Cię o różnych rzeczach, których nie wiedziałeś do tej pory o swojej rodzinie.
Ale dość narzekania.
Wróćmy do Tajlandii. Po tych paru tygodniach tutaj mam wrażenie, że:
a) Przepisy są po to, żeby ich przestrzegać, ale nie ślepo.
b) Ludzie wykazują się znacznie większą empatią.
Zachowanie na drogach na ten przykład. Zakaz zawracania oznacza, że oczywiście nie można zawracać, no, chyba że bardzo, bardzo musisz.
Wtedy ostatecznie można.
I poruszanie się po drogach działa właśnie w ten sposób. Musisz skręcić, a masz do przejechania 4 pasy? No worries, wrzucasz kierunkowskaz i wolno przebijasz się przez korek. Inni znajdą sposób, żeby Cię objechać.
Co jednak najważniejsze: w 99% wypadków zrobią to bez złości, trąbienia i wzdychania. Niby czemu by mieliby się złościć?
Oni też ostatnio tu zawracali
Więcej o Tajlandii tu: Tajlandia na Xpress Tour