Szukanie pracy w Australii
Znalezienie pracy w Australii wymaga iście anielskiej cierpliwości. Było nam na tyle ciężko coś znaleźć, szczególnie w branży foto/video, że się zbiesiłem i założyłem jednoosobową działalność gospodarczą.
Dodając to do faktu, że zostały mi pełne 32 korony na norweskim rachunku, wychodzi że jestem teraz „międzynarodowym biznesmenem z oszczędnościami za granicą”. Następna w kolejce jest książka o tym jak dobrze i bogato żyć za 5$ dziennie.
Trzymajcie kapelusze.
A tak na poważnie to pierwsze 3 miesiące w Brisbane ssały jak polonez zimą. Rozsyłałem CV, chodziłem na spotkania, dzwoniłem i przebić się nie dało przez dziesiątki Australijczyków, którzy pokonywali mnie faktem posiadania obywatelstwa. Dopiero po jakimś czasie udało mi się poznać parę osób dzięki którym realizuję przez ostatnie 2 tygodnie zlecenie za zleceniem. I to chyba najbardziej kocham w tej robocie. W ostatnim miesiącu filmowałem na torze wyścigowym ze środka Ferrari 458, zrobiłem krótkometrażowy psychodeliczny film fabularny, teledysk dla girlsbandu, promo dla nowo budujących się bloków, making of dla pilota serialu telewizyjnego, zdjęcia na weselu, 8 filmów dla agencji migracyjnej i jedną animację. Żeby była jasność: kokosów z tego nie ma, ale robienie tych wszystkich rzeczy uświadomiło mi jak bardzo lubię ten biznes.
No, ale przejdźmy do konkretów.
Przylatujecie do Australii i szukacie pracy, chcielibyście parę rad na start?
Oto one:
1. Nie bądź ciołem, leć do dużego miasta.
Zrobiliśmy parę błędów w naszej przeprowadzce do Australii, ale ten był jednym z największych. Przelecieliśmy do Cairns, bo dostałem informację od jedynych dwóch firm, które robią tam wideo, że może były by zainteresowane współpracą. Ostatecznie nie były. Przylecenie do małego miasta sprawia, że na starcie masz pod górkę. Ciężej znaleźć samochód, który nie jest złomem. Polonia jest mniejsza, więc jeśli chcesz poznać rodaków to masz na to mniejsze szanse, jest mniej ofert pracy etc. etc. Przylot do małego miasta podnosi poziom trudności o co najmniej dwa jeśli chodzi o rozpoczęcie przygody z Australią.
2. Znaj portale Twoje, codziennego sprawdzania warte.
Niby roboty w XXI w. powinno się szukać przez internet, więc wymienię tutaj wszystkie portale, które warto znać jeśli chodzi o szukanie pracy w Australii:
- Indeed (paskudnie zaprojektowany, ale są ogłoszenia, średnia ilość odpowiedzi).
- Seek (ładniejszy kuzyn Indeed’a, podobna ilość ofert, ale w większości raczej na wypasione stanowiska, jeśli jesteś na W&H to zapomnij).
- Gumtree (wszystko od samochodów, przez dziwne ogłoszenia o pracę, aż do części do taczek, sporo dziwnych ofert, warto przesiewać, ale parę zleceń mi stamtąd wpadło).
- Airtasker (portal do zlecania sobie nawzajem małych robót. Można coś znaleźć na start, albo nawet znaleźć zlecenie prowadzące do większej współpracy. Warto, chociaż procent jaki pobierają od zarobków jest skandaliczny).
- Strony agencji rekrutacyjnych (MLKA, Barcats etc.).
Napisałem na starcie, że NIBY roboty powinno się szukać w internecie, bo szczerze nie poznałem nikogo kto dostał pracę z pierwszych dwóch portali. Większość ludzi z którymi rozmawiałem dostało robotę korzystając z pomocy agencji lub agenta (jeśli są bardzo mocno wyspecjalizowani), lub po prostu roznosząc CV po restauracjach, sklepach, budowach i hotelach. Można też wrzucić na Gumtree swoje ogłoszenie, i to przyniosło nam chyba więcej rozmów rekrutacyjnych niż zgłaszanie się na to co już tam wisiało.
3. Wizę swoją zrozum i na jej ograniczenia przystań.
Jakieś 90% z Was będzie prawdopodobnie na wizie studenckiej, albo Work & Holiday 462. Wizy te mają pewne ograniczenia. Na pierwszej można pracować określoną ilość godzin tygodniowo, a drugą większość Australijczyków traktuje jako „backpacker visa”. Oznacza to w skrócie, że jeśli nie macie największego farta w życiu, a Wasza profesja nie jest tutaj traktowana jak bycie bohaterem na pełny etat (pielęgniarka, kucharz, górnik), to każda „poważna” firma będzie zlewała Wasze aplikacje. Jesteście backpackerem i oni nie wiedzą, czy zaraz nie uciekniecie do domu. Zatrudnianie Was na pełny etat do poważnego zadania nie ma sensu.
Z drugiej strony jeśli szukacie zatrudnienia w branży turystycznej, lub marzycie o tym, żeby pracować w barze na Outbacku to prawdopodobnie znajdziecie pracę. Pamiętajcie tylko o zrobieniu RSA (pozwolenia na wydawanie alkoholu). Z własnego doświadczenia powiem, że próbowałem walczyć z tym stereotypem i poległem sromotnie. W ostatnich 9 miesiącach byłem na parudziesięciu rozmowach o pracę i w trzech firmach dotarłem do ostatniego, najwyższego etapu i wszystkie 3 firmy zrezygnowały z zatrudnienia mnie ze względu na moją wizę.
4. Facebook Twoim przyjacielem. Tym razem.
Polecam dodanie się do wszystkich możliwych grup fejsbukowych związanych z pracą w Twoim regionie. Często pojawiają się tam ogłoszenia, które nie pojawiają się nigdzie indziej i łatwiej też na nie zareagować. Nie muszę wspominać, że jeśli konto biznesmena z Indii wrzuca info o „niesamowitej okazji” to nie ma sensu pytać się o szczegóły prawda?
I to chyba tyle jeśli chodzi o szukanie pracy w Australii. Wydaje mi się, że tak jak na całym świecie: większość pracy warto znaleźć przez znajomości. Wybrać się na parę spotkań np. Polonii, albo Couchsurfingowych, porozmawiać z ludźmi i popytać. Jeżeli potrzebujecie czegoś na start to moim zdaniem wydrukowanie CV i chodzenie po restauracjach, pubach, sklepach i hotelach to najszybszy sposób na znalezienie zatrudnienia. Uprzedzę tylko, że nie jest to proste i wymaga dużego samozaparcia i silnej woli. Ale tak już wygląda szukanie pracy w Australii.
Niemniej trzymam kciuki!
A i jak macie ochotę to tu opisujemy naszą przygodę podczas pracy na Outbacku.