Wyprawa dookoła Europy EXT 2011 Odc 1: Wyjazd z Wrocławia
Wyprawa dookoła Europy zaczyna się od małych kroków. W naszym wypadku zaczęło się od obsuwy.
Sobota rano, pada pierwsze pytanie- czy możemy jechać w niedziele?
Byliśmy w tak zwanym proszku, a nawet można powiedzieć prochu- który leciał na wszystkie strony z remontowanego jeszcze busa. Darek od samego świtu atakował auto z dziką furią, niczym obcy z filmu „dzień niepodległości” – z każdej strony, nieprzerwanie, z iście kosmicznymi narzędziami. Ale dzięki temu zdążyliśmy. Pakowanie, wielkie odliczanie i upragniony odjazd. Klakson na całą ulice, machanie białymi chusteczkami i łzy z jednej i drugiej strony.
Akcja była na tyle wzruszająca, że po tankowaniu, postanowiliśmy wrócić i ją powtórzyć, a przy okazji zabrać wkłady do lodówki, które zostały w zamrażarce…
a następnie jeszcze raz po telefon Moni.
Ostatecznie, z małym poślizgiem (3 godziny, oj tam oj tam), minęliśmy Koronę, która jest odwiecznym znakiem opuszczenia Wrocławia i wskoczyliśmy na cudowną, szeroką wielopasmową autostradę do Warszawy… taaa chcielibyśmy. Rzeczywistość jest trochę bardziej szara, Ci co jeżdżą do Warszawy wiedzą o co chodzi. Po drodze zaliczyliśmy jeszcze podwójny pitstop, na uzupełnianie zapasów przez Caritas, w postaci naszych rodzin, czekających z górą jedzenia. Nasz kolejny celem była Mała wieś i „iście szlachecka” zabawa w pałacu, do której średnio pasowaliśmy, nie tyle z racji posiadania 16 słoików z ogórkami na pace busa, co z racji wieku. (Aha…dowiedzieliśmy się jeszcze od Warszawskiej inteligencji, że nasz Canon, (i tu cytuję) to „jakaś beka”. Whateva! Kolejny dzień to prawdziwe spa.
Pierogi na śniadanie o 13,
zwiedzanie parku i grill na pałacowym tarasie. Słowem: napakowaliśmy się energią, zoptymalizowaliśmy (czy raczej Kasia zoptymalizowała) przestrzeń bagażową busika.
(cytat:
– Kacha to się tam nie zmieści!
– Jak się nie zmieści? JA tego TAM nie zmieszczę? O PATRZ!)
I jesteśmy zwarci i gotowi na dalsze wojaże! Ahoj! Wyprawa dookoła Europy zaczyna się na dobre!