Polska

Motocyklowa wyprawa dookoła świata MXT Odc 01: Jak to się zaczęło?

Chyba pierwszym pytaniem jakie wiąże się z wyprawą dookoła świata jest zawsze: Jak to wszystko się zaczęło?

Z Maksem znaliśmy się od lat. Dlatego, zanim przejdę do historii naszej podróży dookoła świata, wypadało by nakreślić historię naszej znajomości. A w zasadzie dlaczego wiedziałem, że jeśli mam z kimkolwiek jechać na tą wyprawę, to tylko z Nim.

Poznaliśmy się na imprezie u Maksa kuzyna zaraz po napisaniu matury.

Byliśmy na początku najdłuższych wakacji naszego życia i kompletnie nie mieliśmy na nie planu, co było naturalnym stanem rzeczy dla Maksa, natomiast nienaturalnym dla mnie. Siedzimy więc na imprezie i rozmawiamy: o planach na przyszłość, o niesamowitych studiach, które zaczynamy (…nie były takie niesamowite), o niesamowitych horyzontach które się przed nami roztaczają (…nie roztaczały się) i jak to za 5 lat będziemy magistrami u progu niesamowitej kariery, zdobycia olbrzymich pieniędzy, szybkich motocykli, i pięknych kobiet (no, podsumujmy, że nie udało nam się skończyć studiów w tym czasie).

I nagle uświadamiamy sobie, że nie mamy planów na wakacje.

Obaj mamy załatwione dobrze płatne, standardowe stanowiska pracy przyszłych studentów (pracownik fizyczny) na następny miesiąc, ale co dalej- nie wiemy. I z mojej strony pada propozycja, że moglibyśmy pojechać pracować do Hiszpanii, bo i ciepło i może coś zarobimy, na co Maks stwierdza:

– Dobra, ale może jak już mamy tam jechać, to może jedźmy stopem.
Obaj w śmiech i temat znika na około miesiąc.
Pod koniec czerwca telefon:
– Słuchaj, nasz plan nadal aktualny? – słyszę jego głos. No w sumie czemu nie- myślę.

96 godzin później zostajemy odstawieni przez moją kompletnie nie przekonaną do naszego pomysłu mamę na wylotówkę z Wrocławia. Zostajemy pożegnani słowami: „dajcie znać czy Was odebrać po 16” i wyruszamy.

Był to początek naszej wieloletniej przygody.

Zastanawiałem się kiedyś: Jak to jest, że ludzie wyruszają na podróż dookoła świata? Jaki typ ludzi wpada na takie pomysły? I… szczerze? Nie wiem. Myślę, że jest to jednak zakodowane gdzieś w człowieku. Są ludzie, którzy nie chcą zwyczajnie podróżować. Część ludzi całe życie marzy o takiej podróży, ale nigdy się jej nie podejmują. Innym wystarczają książki, które otwierają przed nimi świat. Ale jest grupa ludzi dla której to za mało. I gdy jeden taki napaleniec trafi na drugiego. Wtedy… no cóż, przydarzają im się Przygody (tak, duże „P”).

P1010069
Ale wracając do naszej historii:

Po drodze zrobiliśmy razem bądź osobno wyprawy dookoła Europy, busem, stopem, motocyklem, słowem: zbieraliśmy doświadczenia. I tak, trzy lata temu, na początku listopada siedzimy sobie w mojej piwnicy (miałem pokój w piwnicy- każdy ma swoje dziwactwo).

I gadamy. I patrzymy na mapę która wisi u mnie na ścianie (mapa Europy wraz z ZSRR, wylicytowana ze starych zbiorów szkoły podstawowej).
W ogóle taka mapa to bardzo zła rzecz. Człowiek patrzy i się zastanawia. I planuje. Wstaje rano widzi mapę i myśli: „Ciekawe jaka pogoda jest teraz w Teheranie?” A jak raz się człowiek zaczyna zastanawiać to nie daje mu to spokoju. I potem jest efekt wywiewania w świat.

No więc siedzimy i pada z mojej strony propozycja:

– Meksu, a może w następne wakacje na moto gdzieś razem się wybierzemy? I od razu odpowiedź:
– Spoko, dookoła Morza Czarnego?

Wyprawa dookoła Morza Czarnego to był plan, który chcieliśmy obaj przeprowadzić od jakiegoś czasu. Widzieliśmy już większość Europy, a żeby transportować motocykle statkiem poza nią nie było nas stać. Morze Czarne za to ma tą zaletę, że można je objechać „na kołach”. Zaczęliśmy więc „jeździć palcem po mapie” i zastanawiać się gdzie możemy dojechać i ile czasu nam to zajmie. Po chwili jednak obaj zreflektowaliśmy się, że w te wakacje wspólnego wolnego czasu znajdziemy może ze 3 tygodnie. Mało.

I wtedy Maks wpada na genialny pomysł:
– Może weźmiemy dziekankę? W sumie jak nie teraz to kiedy?
Tak, dziekanka zmieniła podejście do wyprawy, policzyłem kilometry i mówię:
– To może lądem do Australii spróbujemy. Maks zaczął się śmiać.
– Jak już w Australii będziemy to równie dobrze możemy wracać w drugą stronę i zahaczyć…- przesunął palcem po mapie do Brazylii-…o karnawał.

P1000990
Klamka zapadła.

Wiedzieliśmy, że obaj jesteśmy uparci i, że nie odpuścimy. Skoro klamka zapadła to należy podjąć odpowiednie kroki. Następnego dnia poszedłem do mojej mamy i oznajmiłem:
– Jadę na wyprawę motocyklową z Maksem dookoła świata.
– Ja też, przynieś drewno do kominka – oznajmiła moja urocza rodzicielka.
Jednak z czasem nasi rodzice bardziej wierzyli w powodzenie naszej wyprawy od nas samych. Wspierali nas i trzymali za nas kciuki. I dzięki naszym rodzinom i naszym bliskim udało nam się wystartować. Ale nie uprzedzajmy faktów…

NASTĘPNY ODCINEK

Leave a Reply