Sztuka uliczna najwyższych lotów
SZTUKA ULICZNA TO NIE PRZELEWKI.
UWAGA! Zawiera wulgaryzmy, jeśli masz mniej niż 12 lat, lub nigdy nie byłeś w pobliżu innych Polaków, nie czytaj dalej. Zostaliście ostrzeżeni.
Jestem amatorem (od słowa amor- kochać) sztuki ulicznej. A już najbardziej niestandardowej, udergrundowej, trochę hipsterskiej i wąskiej gałęzi, jaką są napisy w toaletach publicznych. Jest coś niesamowitego w tym, że każdy obywatel może zabrać ze sobą mazak do kibla i napisać na ścianie co mu się podoba. Oczywiście trzeba sporo odwagi i determinacji, żeby podzielić się z innymi ludźmi, odwiedzającymi ten przybytek swym przesłaniem.
Kiedyś, podczas wyprawy 3 Facetów na Miejskich Rowerach do Sławy (w skrócie: 3FnMRdS), czyli jakieś 6 lat temu, zachwycił mnie i kompletnie powalił jeden mural w męskiej toalecie ośrodka Sławskiego. Na śnieżnobiałej ścianie stało jak byk, drobnymi, ale jednak świadczącymi o determinacji wielkimi literami:
„PIZDĄ____”
Tak wiele pytań się rodzi.
Co autor miał na myśli? Po co linia? Po co odmiana słowa? No, trzeba powiedzieć, że napis nas mocno zafrapował. Sprawił, że zaczęliśmy zastanawiać się nad porządkiem świata. Kwestionować co bardziej podstawowe tezy. Czy człowiek idzie do toalety za potrzebą? A może to potrzeba zmusza człowieka, żeby poszedł do toalety i się uzewnętrznił na ścianie? To jest dopiero Sztuka Uliczna!
Macie więc dowód, że tą formą działalności ulicznej interesuję się od dawna. Do czego zmierzam? Ano trafiłem na „dzieło” wracając z Lofotów. Zatrzymaliśmy się na parkingu w jakimś bliżej Bogu i ludziom nieznanym miejscu. Las dookoła, w lesie łosie się łosiują, renifery, reniferują, a jagody rosną jak to w Skandynawii- do 0,5 kg sztuka. Wchodzę, więc spokojnie do toalety i nagle, kompletnie z zaskoczenia bierze mnie napis na ścianie przed wejściem:
„jeb*ć RADOM”
Czyż to nie cudowne?
Pierwsza myśl to fakt, że ktoś przejechał ponad 3000 km z markerem w ręce, po czym znalazł odpowiednie miejsce, by uwiecznić swoje głębokie przemyślenia zebrane w trakcie całej podróży.
Poza tym należy zwrócić uwagę, że autor nie napisał nawet, żeby wykonywać wspomnianą czynność w stosunku do jakiegoś zespołu piłkarskiego. Zwykle jest napisane np. „Arka Gdynia, ku*wa, świnia” (doceniacie rym wysokich lotów, nie?), albo „Pogoń Wleń to ch*je” (autentyczny klub, nawet miałem okazje pogadać ze dwoma z 12 ich bojówkarzy), a tutaj?
NIC.
Tylko nazwa miasta. Oznacza to, że autor nienawidzi miasta, a nie jakiegoś konkretnego klubu.
Trzecią sprawą jest czcionka. Najpierw małymi opis czynności. Potem chwila zastanowienia i wielkimi kulfonami nazwa miasta. Autor zastanawiał się, które miasto chce ukarać w swoim wpisie. Które mu podpadło. I tu się rodzi pytanie: co zrobił takiego Radom, że nasz pełen uczuć i emocji autor, wsiadł w samochód, przejechał 3000 km i wyładował swoją złość na toy-toyu stojący pośrodku łosiowego lasu?
Na koniec można by się zastanowić nad pobudkami autora. Założyłem, że nienawidzi on wyżej wymienionego miasta, ale może jest odwrotnie? W sumie opisana czynność to bardzo wulgarne określenie miłości cielesnej, więc może nasz zagubiony artysta pragnie tylko pojednania z Radomiem?
A może to nie Sztuka Uliczna, a Sztuka i już.
Zostawiam to Wam do oceny.
Ps. Dodałem zdjęcia, które pozwolą Wam odtworzyć miejsca i nastroje, które musiały towarzyszyć Autorowi.