• Australia,  Podróże na luzie

    Praca na Australijskim Outbacku 2

    Po ostatnim wpisie widać, że podobają Wam się aktorzy występujący w naszej małej miejscowości na Australijskim outbacku (NASA ponoć płaci wszystkim w Australii, chłopaki jeśli to czytacie: czekamy na przelew). Dziś pozwolę sobie opowiedzieć jeszcze parę historii prosto z outbacku. Warto zacząć od Kopciuszkowego wydawania dań, gdyż system pracy naszej gwiazdy zasługuje jedynie na słowa uznania. W przerwie od fajki na pracę, Kopciuszek zazwyczaj biega po kuchni jak kurczak po dekapitacji. Pięć palników odpalonych, tylko jeden zajęty, jakaś ryba leży na blacie, a we frytkownicy pływa zagubiony kawałek steka. W rezultacie, fakt, że cokolwiek wydajemy zakrawa na cud. Jednak, gdy już coś wyjdzie z kuchni, wtedy właśnie zaczyna się taniec…

  • Australia,  Podróże na luzie

    Praca na Australijskim Outbacku

    Jak pierwszy raz usłyszałem, że moglibyśmy pracować na outbacku (pustynia w środku Australii) to uznałem to za świetny pomysł. Z paru powodów. Po pierwsze ciężko o lepszą piwno-kowbojską historię barową, niż tą zaczynającą się od „kiedy pracowałem w barze na pustyni…”, po drugie, taka robota liczy się do 88 obowiązkowych dni które musimy przepracować do naszej następnej wizy, a po trzecie, no cóż, jestem wielkim fanem zarabiania kasy, szczególnie jak w promieniu 200 km nie masz gdzie jej wydać. Nie spodziewałem się jednak, że praca w tak prestiżowym miejscu zamieni się w komedio-dramat z wątkami trillerowym. Postaram się przytoczyć parę anegdotek. Tło: mieszkamy w Kynunie (populacja oficjalna: 20 osób, populacja…

  • Podróże na luzie

    Zlot czarodziejów

    Prawie tydzień mi zeszło na przetrawieniu rzeczywistości, ale muszę się z Wami podzielić jedną historią, dlatego temat dnia to zlot czarodziejów. Trzymajcie czapki, bo będzie lekko kosmicznie. Zacznijmy od tego, że cały czas szukamy zleceń i roboty. No i czasem wpadają takie losowe rzeczy. Nagrywałem już 60 minut śpiewu dla Jezusa, trenera szarych komórek, a w zeszły weekend trafiłem na konwent Bitcoina. I nawet spoko, bo wreszcie coś tam się dowiedziałem o kryptowalutach. Niemniej moja robota polegała na tym, że filmowałem „małą salkę”. Wiecie jak to jest- na głównej scenie Bruno Mars cały w bieli, a w małej salce alternatywny rock z Obornik Śląskich (pozdro600). Jako, że kryptowaluty szczycą się…

  • Australia

    Pierwsze tygodnie w Australii

    Pierwsze tygodnie w Australii są dość wymagające. Pewnie jak w każdym nowym kraju. Zacznijmy może jednak od początku. Czy już wspominałam o tym, że nie jesteśmy tą parą, której zawsze wszystko się udaje? Nie? No to już wiecie. Mamy za to niesamowite szczęście do odwiedzania miejsc, które akurat są zamknięte. Można by powiedzieć, że właśnie tak było z naszym pierwszym dniem w Oz. Przylecieliśmy w Anzac Day. Wszystkie sklepy zamknięte, autobusy jeżdżą rzadko i niechętnie, a ludzie, których mijamy na ulicy są równie zagubieni jak my. Słowem: pustynia w tym Cairns. Dla nas nie było to najgorsze bo przynajmniej odbiliśmy sobie dość długi lot w dziwnych godzinach. Mogliśmy też zebrać…

  • Indonezja

    Sylwester na Bali

    Dziś sylwester na Bali. Data niecodzienna, bo 16 marca 2018. I żart o gościu, który nie wiedział kiedy przyjść na imprezę sylwestrową nagle zmienia znaczenie. Bo jutro Nyepi czyli Balijski nowy rok. Dokładnie to 1940. Mam podejrzenie, że na Bali obchodzi się święta dokładnie tak jak na Phuket. Czytaj: bierzemy najlepsze imprezy z wszystkich kultur i obchodzimy wszystkie. Walentynki? Czemu nie! Święto św. Patryka? Raczej! Nowy rok? Można go obchodzić więcej niż raz? Można. No to jazda. W sumie nie mam nic przeciwko. W zeszłym roku obchodziliśmy Nowy Rok trzy razy to i w tym możemy raz bonusowo spróbować. Dziś z tej okazji w Ubud będą parady z wielkimi kukłami…

  • Polska,  Przemyślenia

    Listopad w Polsce

    Eh, Listopad w Polsce. Na takie warunki jak za oknem to tylko znalezienie zaginionej karty SD z Tajlandii pomaga. Grudzień, taki ze świętami i śniegiem to ja rozumiem. Usiąść przy kominku z kawą zawierającą taką ilość kofeiny, że tylko krok dzieli ją od wyjścia z kubka i popełznięcia w świat. Siedzieć i patrzeć przez okno jak kot brnie przez śnieg z miną pt. „Po co mi to było?! W łapy zimno, w ogon zimno”. Taka zima to spoko. Akceptuję. Październik też zwykle nie jest zły. Jeszcze parę ciepłych dni się trafi. Takich, że może i krótkie spodenki z bluzą wejdą. Trochę zmarznę, ale lata tak łatwo nie oddam. Poza tym złota…